Dialog mimo wszystko

25 września 2015 wróć do listy aktualności »

Od ładnych kilkudziesięciu miesięcy naszym mandatem do działania jest to, że według badań opinii publicznej 60 proc. społeczeństwa popiera postulaty związków zawodowych. Interesujemy się losem wszystkich grup zawodowych.

Odwołując się do danych GUS - 17 proc. zatrudnionych należy do związków zawodowych. Czy reprezentujemy wszystkich? Tak, zrzeszamy przedstawicieli wszystkich sektorów. Znamy ich problemy, wiemy co jest dla nich ważne i jakie są ich oczekiwania. Niektóre nazwy związków branżowych oddają charakter działania a niektóre nie, stąd może powstać wrażenie, że pewne branże nie mają swojej reprezentacji.

Dostrzegamy także problem zrzeszenia się samozatrudnionych i freelancerów. OPZZ złożył wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, bo zauważył, że ponad 3 mln pracowników nie może się zrzeszać w związkach zawodowych i ma ograniczoną reprezentację swoich interesów. Cztery lata czekaliśmy na wyrok Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie. Wcześniej przez dwa lata zgłaszaliśmy wniosek w komisji trójstronnej. Ten wniosek nie spadł z nieba. Chcieliśmy stworzyć pełnoprawną platformę działania, by ludzie nie musieli skrzykiwać się na facebooku. W dobrze urządzonym państwie ludzie powinni mieć możliwość zrzeszania się, a czy z tego skorzystają to już zupełnie inna kwestia. W czerwcu br. trybunał ogłosił wyrok, w którym podzielił punkt widzenia OPZZ.

Kolejna sprawa to nastawienie związkowców do dialogu. Z naszych wewnętrznych badań wynika, że 80 proc. naszego aktywu związkowego, jako główną metodę rozwiązywania konfliktów określa negocjację i dialog. Musimy jednak rozróżnić i oddzielić trzy szczeble dialogu. Centralny, branżowym i zakładowy. Do każdego trzeba podejść trochę inaczej.

Najlepiej do tej pory ocenialiśmy dialog na poziomie zakładowym. On był najlepszy ze względu na swoją specyfikę. Tam życie zmuszało rozmówców do tego by najmocniej dotykać bezpośrednich problemów pracowników.

W tym kontekście dziwi nas deklaracja Platformy Obywatelskiej. Wygląda na to, że politycy znowu chcą ten dialog popsuć. Jeżeli wszyscy się cieszymy i chwalimy, że wchodzi nowa ustawa o dialogu społecznym, to dlaczego chcemy zabrać narzędzia do dialogu na poziomie zakładowym? Jaki może być równoprawny dialog, gdy po stronie pracodawców zasiądą prawnicy i eksperci, a po drugiej stronie oderwany od stanowiska pracy pracownik? Z czyich pieniędzy pracownik będzie musiał opłacać swojego prawnika? Pracodawca wrzuci to w koszty firmy, a pracownik będzie musiał wyłożyć prywatne środki. To przykład podwójnej moralności.

Chciałem zwrócić uwagę na efekty spotkań dwustronnych na szczeblu centralnym. One się odbywały pomimo zawieszenia instytucjonalnego dialogu trójstronnego. Efektem była chociażby ustawa o zamówieniach publicznych czy fundusz szkoleniowy. To były inicjatywy partnerów.

Dyskusja na szczeblu branżowym nie działa, ale związki zawodowe są gotowe do podjęcia dialogu branżowego. Problem jest przede wszystkim po stronie pracodawców. Chciałem jednak powiedzieć, że są już jaskółki, takie jak w budownictwie, gdzie pojawiło się porozumienie wielu firm, organizacji gospodarczych i związków zawodowych w sprawie minimalnej stawki godzinowej.

Tworząc nową formułę dialogu społecznego warto pamiętać, że budowa domu zawsze zaczyna się od wbicia pierwszej łopaty pod fundament. Pytamy czy można, czy jest to w Polsce dostrzegane i czy związki zawodowe w tym uczestniczą?Tak – uczestniczą.

Andrzej Radzikowski

źródło: OPZZ

aktualizacja (RP) 24.09.2015