Dialog społeczny w Polsce jednak działa. Tylko rząd ucieka. Resort finansów nieobecny
21 października 2016
wróć do listy aktualności »
Powołanie Rady Dialogu Społecznego. (FOT. KUBA ATYS)
Rada Dialogu Społecznego
nie zaprzepaściła szansy. Bilans po pierwszym roku? Niezły. Ale wciąż
musi pracować nad swoją pozycją i rozpoznawalnością. Społeczeństwo
powinno się dowiedzieć, że to w RDS waży się jego przyszłość.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Pisać o Radzie Dialogu Społecznego
(RDS) nie jest łatwo. Oto siedzi kilkudziesięciu poważnych ludzi w
garniturach i garsonkach. Wertują strony, dyskutują. Nic, co da się
porywająco opisać. Nic, z czego Polak lub Polka zechcieliby włączyć
sobie transmisję. Społeczeństwo wciąż o Radzie Dialogu Społecznego wie
niewiele lub nic. A to tam decydują o naszej przyszłości.
Właśnie mija rok od powstania Rady. W środę w Pałacu Prezydenckim
odbyło się uroczyste posiedzenie plenarne. Ze stanowiska szefa RDS
ustąpił przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr
Duda. Zastąpiła go Henryka Bochniarz, prezydentka Konfederacji Lewiatan.
Plusem jest, że Rada w ogóle powstała. Bo historia dialogu
społecznego raczej nie notowała porażki niż sukcesy. W 2013 roku
rozpadła się poprzedniczka RDS - Trójstronna Komisja ds.
Społeczno-Gospodarczych. "Nie jestem PR-owcem premiera. Nie będę udawał,
że tam toczy się dialog" - mówił Piotr Duda podczas wspólnej
konferencji prasowej z Janem Guzem (OPZZ) i nieżyjącym już Tadeuszem
Chwałką (FZZ). Trzy centrale związkowe zgodnie opuściły Komisję.
Dopiero po kilku latach - jesienią 2015 r. - wystartowała RDS.
Zasiadają w niej przedstawiciele rządu, związków zawodowych
("Solidarność", OPZZ i FZZ) i organizacji pracodawców (Lewiatan, BCC,
Pracodawcy RP). Podzieleni na zespoły konsultują projekty ustaw. Ale już
w grudniu Andrzej Malinowski, szef Pracodawców RP, postulował w
felietonie na łamach "Rzeczpospolitej", by RDS rozwiązać. Bo dialog jest
- niczym w TKSG - wyłącznie pozorowany.
Wybić ustawie zęby - Dziś bym stonował ówczesne wypowiedzi - ocenia Malinowski rok później.
- Ten rok pokazał, że RDS ma realną możliwość weryfikacji
legislacji, czyści ustawy z kosmicznych pomysłów rządu. Jesteśmy taką
radą do spraw kosmicznych - mówi Grzegorz Baczewski, dyrektor
departamentu pracy Lewiatana. - Wszyscy poczuliśmy się gospodarzami
Rady. Okazało się, że możliwe są kompromisy trudne do wyobrażenia.
Najbardziej zaskakujące było wypracowanie wspólnego stanowiska
związkowców i pracodawców w sprawie minimalnej stawki godzinowej na
umowach cywilnoprawnych. Bo przecież pierwsza wersja ustawy była
fatalna.
Zbigniew Żurek, Business Centre Club: -
Atmosfera dialogu trójstronnego się zmieniła. Weźmy ustawę o
zamówieniach publicznych in house. Użyję wagnerowskiego porównania:
udało się nam, pracodawcom, wybić tej ustawie zęby, bo w pierwszej
wersji była krańcowo niekorzystna dla rodzinnych firm. Gdyby nie było
Rady, nie mielibyśmy na tę ustawę wpływu.
-
Niewyobrażalne, że udało nam się dogadać w sprawie klauzuli społecznych w
zamówieniach publicznych. W Trójstronnej Komisji byłoby to nie do
pomyślenia - uważa
Marek Lewandowski, rzecznik "Solidarności".
Uniki rządu Ale było też sporo klęsk. Na posiedzeniu w Pałacu Prezydenckim w środę pojawili się i prezydent
Andrzej Duda, i premier
Beata Szydło.
- To bardzo symboliczne dla dialogu społecznego. Ale pozwoliłem
sobie na uwagę. Podziękowałem prezydentowi za patronat nad Radą. A potem
poprosiłem, żeby jego Kancelaria przedzwoniła do nas, kiedy kolejny raz
będzie składał ustawę emerytalną. Nie uczestniczyliśmy w dyskusji o
emeryturach - opowiada Jan Guz, szef OPZZ. Bo rząd konsultacji
najważniejszych zmian unikał: - Rząd powinien zauważyć, że brak ustaleń w
sprawach ochrony zdrowia skończył się protestami personelu medycznego.
Tak samo było z reformą oświaty.
Obecność ministerstw w
RDS też była różna. Resort pracy był bardzo zaangażowany. Resort
finansów - niemal nieobecny. Sporo projektów zapowiadanych przez rząd
PiS zostało skierowanych do Sejmu ścieżką poselską - bo wtedy
konsultacje w RDS nie są wymagane. W przypadku podwyższenia płacy
minimalnej minister pracy Elżbieta Rafalska też pominęła RDS - przed
kamerami poinformowała, że rząd podwyższy ją do 2 tys. zł. Nie
konsultowała tego, choć wypadało.
Baczewski: - Mocno
obecne były tematy pracownicze. Zabrakło dyskusji o gospodarce: o
podatku od sprzedaży detalicznej, o zmianach w podatku VAT czy o Planie
Morawieckiego.
Podobnie uważa Dorota Gardias, szefowa
FZZ: - Brak dyskusji nad Strategią Odpowiedzialnego Rozwoju jest
absolutną klęską dialogu. Wicepremier Morawiecki zwyczajnie od tej
dyskusji uciekł. To samo zrobił w sprawie jednolitego podatku.
Jan Guz: - Dotrzeć musi się przede wszystkim dialog pomiędzy rządem a partnerami społecznymi.
Opinia Guza jest o tyle ciekawa, że często podnoszono podział w
obrębie związków zawodowych. "S" jest bliska rządowi. Szef RDS i szef
"S" Piotr Duda odrzucili wiele propozycji konkurencyjnych central.
- Ale zdał
egzamin
w sensie organizacyjnym, merytorycznym i za to należy mu pogratulować. O
klimacie politycznym przyjdzie nam rozmawiać za jakiś czas - twierdzi
Dorota Gardias.
Co ciekawe choć dialog - a więc RDS -
jest ufundowany na istnieniu jego stron - organizacji pracodawców i
związków zawodowych - a wszelkie statystki pokazują, że uzwiązkowienie w
Polsce spada - co dialogowi wróży nie najlepiej - podczas dyskusji w
Radzie o ustawie o związkach zawodowych pracodawcy i "S" dążyli do
podniesienia progu reprezentatywności związkowej. Zadecydowały własne
interesy.
Kreatywni i rozpoznawalni Wyzwania? Na pewno wojewódzkie Rady Dialogu Społecznego, które zmagają się z permanentnym niedofinansowaniem.
Andrzej Malinowski: - Nie jesteśmy bez winy. Byliśmy mało
aktywni. Opiniowaliśmy ustawy, ale nie korzystaliśmy z zapisów, które
umożliwiają nam inicjatywę ustawodawczą, wysłuchania publiczne, czy
zapytania do Sądu Najwyższego.
Zbigniew Żurek: - Powinniśmy być bardziej kreatywni. Zwłaszcza w sprawie planu Morawieckiego.
A rozpoznawalni? Większość Polaków i Polek o istnieniu RDS nie
wie. Albo jest przekonana, że wciąż funkcjonuje Trójstronna Komisja ds.
Społeczno-Gospodarczych.
- Z rozpoznawalnością jest nawet
gorzej, niż się wydaje. Nawet w środę w Pałacu Prezydenckim kilka osób
używało nazwy "Komisja Trójstronna" - mówi Zbigniew Żurek.
Baczewski: - RDS musi stać się bardziej rozpoznawalna. Tylko jeśli
będzie rozpoznawalna, będzie szanowana przez rząd i nie powtórzy losu
Trójstronnej Komisji.
źródło: wyborcza.biz
aktualizacja (RP)