KRYZYS WIDZIANY OCZAMI ZWIĄZKOWCA

3 lutego 2008 wróć do listy aktualności »

Kryzys widziany oczami związkowca – z Andrzejem Szczepańskim – przewodniczącym Federacji Związków Zawodowych Pracowników Mleczarstwa rozmawia Krzysztof Wróblewski

(Wywiad – Poradnik Rolniczy Nr 4 z dnia 25 stycznia 2009 r.)

W wielu działach gospodarki narodowej w ubiegłym roku odnotowano duży wzrost płac.

- Ten ubiegłoroczny wzrost wynagrodzeń nie dotyczy branży mleczarskiej, która prawie od roku dotknięta jest głębokim kryzysem ekonomicznym. Ostatni wzrost płac w mleczarstwie miał miejsce pod koniec 2007 roku. Skonsumowano wówczas ogromną nadwyżkę finansową, która wytworzyła się w następstwie olbrzymiej, acz nienaturalnej hossy. Spółdzielnie prześcigały się wtedy w podwyższaniu cen skupu mleka, ale i spora część pieniędzy trafiła do pracowniczych kieszeni, najczęściej w formie premii. Ten wzrost płac oceniam na dziesięć procent. Ale obecnie sytuacja ekonomiczna mleczarstwa jest znacznie gorsza niż na początku 2007 roku, przed okresem wspomnianej hossy. I mam takie odczucie, że gdyby, ci, którzy kierują spółdzielniami wiedzieli kilkanaście miesięcy temu, że ten kryzys będzie tak głęboki, to nie byłoby owego wyścigu w podnoszeniu cen skupu, a i mniejsze środki poszłyby na wzrost pracowniczych wynagrodzeń. Obecna totalna zapaść przełożyła się nie tylko na radykalny spadek cen skupu, ale też na spadek wynagrodzeń. Zwykle odbywa się to w ten sposób, że pracowników pozbawia się premii oraz różnych dodatków, a w najlepszym wypadku te składniki płac są radykalnie obniżane. Uważam, że pracownicy nie powinni ponosić konsekwencji za błędy popełniane w procesie zarządzania spółdzielnią. Ich celem jest wypełnianie zadań produkcyjnych, polegających najczęściej na przerobieniu określonej ilości mleka. W sumie ta sztuczna hossa, którą wywołał kapitał spekulacyjny przyniosła nam więcej szkody niż korzyści. W tej walce o każdy litr mleka często zapominano, o jakości. Rozbudzono apetyty rolników zbyt wysokimi cenami skupu. Wielu mleczarzy wierzyło, że te wysokie ceny skupu się długo utrzymają. Jednak szybko spadły na łeb na szyję z ponad 1 zł i 30 groszy za litr do niecałych 70 groszy. Takie ceny skupu to zagrożenie dla produkcji mleka, to prosta zapowiedź wyrzynania całych stad krów.

Czy można powiedzieć, że w branży jest przerost zatrudnienia?

- Moim zdaniem nie można mówić o przeroście zatrudnienia. Wręcz przeciwnie brakuje fachowców potrafiących obsługiwać najnowocześniejsze urządzenia na światowym poziomie, których to w naszych spółdzielniach nie brakuje. Jeszcze nie tak dawno mieliśmy trzy szkoły średnie o profilu mleczarskim. Obecnie nie ma ani jednej. A o dobrego serowara, maślarza czy też aparatowego jest bardzo trudno.

Jednak ten kryzys może być przyczyną masowych zwolnień. Wszak wszelkie koszty trzeba obecnie ciąć aż do bólu!

- Tak, liczymy się z taką ewentualnością. Pamiętajmy też o tym, że słabością spółdzielczej branży jest jej rozdrobnienie i ciągle mała koncentracja produkcji oraz głupia konkurencja wewnątrz spółdzielcza na rynku, na której zarabia handel, a przede wszystkim wielkie sieci handlowe. Wszak proces koncentracji handlu w Polsce bardzo wyprzedził proces koncentracji produkcji. To, że spółdzielnie słabo sie koncentrują pod względem produkcyjnym i handlowym oznacza stratę olbrzymich pieniędzy. A najwięcej pieniędzy tracimy w handlu z wielkimi sieciami. My, jako branża, dajemy po prostu sieciom środki na ich dalszy rozwój. Uważam, że gdyby te nieuzasadnione haracze na rzecz wielkich sieci, to przychody spółdzielni wynikające z handlu z nimi mogłyby być nawet o 30 procent większe. Weźmy mały acz znamienny przykład: ROBICO - nasza firma działająca przy Federacji - handluje z siecią METRO. A firma METRO otworzyła w Szwajcarii firmę MIAG. I ten MIAG płaci nam za produkty dostarczone do METRA i za każdą realizację wystawionej przez nas faktury obciąża nas sumą stanowiącą wartość od cztery dziesiąte procenta do jednego procenta wartości brutto tej faktury. A więc haracz jest pobierany tylko za to, że ta firma raczy nam zapłacić za dostarczone produkty. I tylko za to właśnie wystawiają nam notę księgową za usługę płatniczą. Jest to moim zdaniem bardzo bezczelny proceder. W sumie obliczyłem, że jeżeli np. dana spółdzielnia ma roczne obroty handlowe wartości stu milionów złotych, z czego 40 milionów stanowią dochody z handlu z wielkimi sieciami, to ten handel kosztuje ją przynajmniej równowartość dwudziestu procent tych obrotów, a więc 8 milionów złotych rocznie.

Owe utracone na rzecz wielkich sieci pieniądze podniosłyby znacząco ceny skupu mleka, a także płace pracowników mleczarni! - To jest oczywiste. Pamiętajmy, że nie tak dawno Parlament Europejski zajmował się wspomnianymi praktykami wielkich sieci handlowych i przyjął uchwałę dotyczącą nieuczciwych praktyk handlowych wobec dostawców pracowników i konsumentów. Ta uchwała piętnuje fakt pobierania przez wielkie sieci wspomnianych haraczy od swoich dostawców. Teraz tą uchwałą powinna się zająć Komisja Europejska i w jakiś sposób ucywilizować handel z wielkimi sieciami. Skorzysta na tym nie tylko rolnik oraz pracownik mleczarni, ale też konsument, który kupuje często bardzo drogie produkty mleczarskie, po cenach detalicznych, które się nijak mają do cen zbytu stosowanych przez zakłady mleczarskie. Przecież na ten haracz składają się nie tylko wszelkie dopłaty i opłaty, ale też astronomiczne marże handlowe stosowane przez wielkie sieci handlowe. Teraz powszechną praktyką jest, że żądają one obniżenia cen zbytu z racji tego, że spadły ceny skupu mleka. I z reguły dostają te niższe ceny, tylko nie bardzo to się przekłada na spadek cen detalicznych. Uważam, że te wszystkie praktyki stosowane przez wielkie sieci powinny być precyzyjnie ograniczone przez prawo unijne. Dlaczego np. trzeba płacić tylko dlatego, że jedna sieć przejęła drugą sieć i nastąpiła zmiana szyldu? Dobrze by było gdyby nas mleczarzy w walce z wielkimi sieciami wsparł minister rolnictwa jak to było w Niemczech.

Ilu członków liczy kierowana przez pana Federacja?

- W branży mleczarskiej pracuje grubo ponad 30 tysięcy pracowników a nasza Federacja ma ponad 6 tysięcy członków. Jesteśmy obecni w około 70 podmiotach przetwarzających mleko głównie w spółdzielniach, ale i w podmiotach prywatnych - między innymi w części zakładów grupy POLMLEK.

Mówi się, że obecny kryzys w mleczarstwie jest tak głęboki, że można go rozwiązać decyzjami politycznymi podjętymi pod naciskiem olbrzymich protestów społecznych!

- Wspieraliśmy rolników polskich podczas niedawnych protestów w Brukseli. Jeżeli będą rolnicze protesty w kraju, to na pewno je czynnie poprzemy. Wszak pracownicy mleczarstwa i rolnicy produkujący mleko jadą na jednym wózku. W tej sytuacji kryzysowej widoczna jest duża spójność w interesach rolniczych i pracowniczych. Rolnik walczy o wyższą cenę skupu, a pracownik o zachowanie miejsc pracy i o nie obniżanie płac.

Jak długo potrwa obecny kryzys w branży mleczarskiej?

- Nie mogę precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie, ale mam takie odczucie, że jeszcze będzie trwał przynajmniej przez rok. Wszak mogą się jeszcze pojawić nowe czynniki wspomagające ten kryzys. Mam tutaj na myśli zapowiadaną 40-procentową podwyżkę cen energii elektrycznej dla zakładów przemysłowych. Jeżeli dojdzie ona do skutku to wzrosną koszty produkcji, a więc i ceny produktów mleczarskich. A to z kolei może przyczynić się do ograniczenia popytu na te produkty. Pamiętajmy, że kryzys w branży mleczarskiej pojawił się najwcześniej, ale obecnie cała polska i światowa gospodarka dotknięta jest przez głęboki kryzys ekonomiczny. Do szybkiej poprawy kondycji ekonomicznej naszego mleczarstwa mogą się niewątpliwie przyczynić mniejsze koszty handlu z wielkimi sieciami o których tyle mówiliśmy w naszej rozmowie oraz uruchomienie przez Brukselę dopłat do eksportu mleka w proszku, masła oraz serów twardych.

Wspomniał pan, że przy Federacji działa firma ROBICO?

-Tak, dochody uzyskiwane przez tę firmą przeznaczamy na naszą statutową działalność. Składki płacone przez naszych członków są bardzo niskie i wynoszą 50 groszy miesięcznie od osoby. Dlatego prowadzenie przez nas działalności gospodarczej jest bardzo ważne. ROBICO to uznana w Polsce i rozpoznawalna marka, producent kefirów oraz Zimnego Mleka w szklanych butelkach, które jest posiadaczem godła konkursu Teraz Polska. Pieniądze zarobione przez ROBICO przeznaczamy na zapomogi losowe dla naszych członków, na dofinansowanie leczenia sanatoryjnego, a także na szkolenia. Zakład produkcyjny ROBICO mieści się w oddziale SM w Krośniewicach w którym to, za związkowe pieniądze, zamontowaliśmy nowoczesne linie technologiczne.

W konkursie na stanowisko prezesa Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich kierowana przez pana Federacja poparła kandydaturę Waldemara Brosia?

- Tak, taką decyzję podjęło nasze prezydium w dniu 16 grudnia 2008 roku. Uważamy, że jest on człowiekiem kompetentnym, doskonale znającym problemy zarówno polskiego, jak i światowego mleczarstwa, który teraz w tak szczególnie trudnym czasie potrafi pokierować KZSM. Często w naszej związkowej pracy korzystaliśmy z jego rad i opinii. Oczywiście można próbować doszukiwać się minusów w tej kandydaturze, ale dla nas niezwykle ważne jest to, że Waldemar Broś jest człowiekiem spoza politycznych układów, a nie partyjnym „fachowcem" przywiezionym w teczce. Postawiliśmy po prostu na osobę znaną w branży mleczarskiej. Uważam, że w trakcie swojej prezesury Waldemar Broś pozbędzie się pewnych minusów i będzie dobrym prezesem na te trudne czasy.

Rozmowa nieautoryzowana.