Kto i ile zarobi na podniesieniu kwoty wolnej od podatku do 6,6 tys. zł?

28 listopada 2016 wróć do listy aktualności »
Co najmniej 3 mln osób zyska, 21 mln nie odczuje zmiany po podniesieniu kwoty wolnej do 6,6 tys. zł. Jeśli rząd chce wprowadzić zmiany od przyszłego roku, to musi przeforsować zmiany w prawie do 30 listopada, łącznie z podpisem prezydenta. Jest szansa, że zdąży

Wicepremier Mateusz Morawiecki powiedział w piątek w "Salonie politycznym Trójki": "Musimy zakończyć proces legislacyjny do końca listopada". Wówczas nowe przepisy obowiązywałyby już w 2017 roku. Trzy dni to mało na przegłosowanie ustawy? Kwota wolna zostanie więc zgłoszona nie jako projekt rządowy, który musi przejść konsultacje społeczne, ale jako poprawka do ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych. A - o ironio - ustawa ta miała kwotę wolną zamrozić na obecnym poziomie.

Posiedzenie Senatu zaczyna się w poniedziałek o 17. Następnie ustawa w zmienionej wersji trafiłaby do Sejmu, który zająłby się nią najprawdopodobniej na posiedzeniu 29 listopada.

Prezydent Andrzej Duda musiałby ustawę podpisać najpóźniej 30 listopada.

Kwota wolna po nowemu

Dziś kwota wolna to 3091 zł. Ostatni raz była podnoszona w 2009 roku o... 2 zł. Co ona daje? Do tej granicy nie płaci się podatku, który wyniósłby 552,02 zł. Obecna kwota wola jest równa dla wszystkich. Teraz miałaby być uzależniona od osiąganego dochodu. Ekstremalnie ubogie osoby na tym skorzystają.

- Dla najuboższych, którzy przeliczają 50 zł na liczbę bochenków chleba, a nie na jeden lunch, kwota wolna ma być 6,6 tys. zł - mówił Morawiecki w "Salonie politycznym Trójki". - To minimum egzystencji człowieka - dodawał Morawiecki.

Osoby mające między 6,6 tys. zł a 11 tys. zł dochodu rocznie też będą miały wyższą niż obecnie kwotę wolną.

Przy dochodach od 11 tys. do 85,5 tys. zł kwota byłaby taka sama jak teraz.

Osoby zarabiające między 85,5 tys. (drugi próg podatkowy) a 127 tys. zł rocznie będą miały kwotę wolną od podatku mniejszą niż 3,1 tys. zł (będzie stopniowo malała). A najbogatsi (dochody powyżej 127 tys. zł rocznie, jest to granica, od której przestaje się opłacać składki ZUS) stracą ją całkowicie.

To rozwiązanie, jak twierdzi Morawiecki, wzorowane jest na systemie brytyjskim.

Kto i ile na tym zarobi?

Morawiecki w Trójce mówił o 3 mln osób, które dziś mają dochody poniżej 6,6 tys. zł.

Według Wiktora Wojciechowskiego, głównego ekonomisty Plus Banku, to prawdopodobne.

Swoją drogą, pokazuje to, jak bardzo jesteśmy jeszcze biednym społeczeństwem. Na zmianie skorzystają głównie emeryci i renciści.

- W zeszłym roku około 100 tys. świadczeniobiorców ZUS otrzymywało świadczenie średnio 600 zł na miesiąc. Tych o dochodach w wysokości do 11 tys. na rok było mniej więcej 750 tys. osób - liczy Wojciechowski.

W przypadku osób pracujących ekspert szacuje, że w kraju jest ok. 1,75 mln osób, których podstawa opodatkowania jest mniejsza niż 6,6 tys. na rok, i ok. 3 mln, których podstawa jest mniejsza niż 11 tys. na rok.

Łącznie z pobierającymi świadczenia z ZUS byłoby ok. 3,75 mln, które mają poniżej 11 tys. zł, w tym 1,85 mln, które dostają mniej niż 6,6 tys. zł na rok.

Jest jeszcze jedna grupa, której zmiana się opłaca - to pobierający renty i emerytury rolne z KRUS.

- Większość z nich ma bardzo małe świadczenia, więc łącznie faktycznie może być ok. 2,5-3,0 mln osób, które skorzystają na proponowanym podwyższeniu kwoty wolnej do 6,6 tys. - twierdzi Wojciechowski.

Ile na zmianie Morawieckiego zaoszczędzą?

Pracownik zatrudniony na część etatu i zarabiający 750 zł miesięcznie ma roczną podstawę dochodu w wysokości 6,6 tys. zł. Dzisiaj płaci tylko 2 zł/m-c PIT, bo praktycznie cały należny podatek jest pomniejszany o składkę zdrowotną. Po zmianie taka osoba nie zapłaci w ogóle podatku, ale także zaoszczędzi na mniejszej składce zdrowotnej. W efekcie jej dochody zwiększą się o jakieś 60 zł na miesiąc, czyli o blisko 10 proc.

- Dla pracownika zarabiającego 900 zł też korzyść finansowa będzie wynikała z tego, że po wzroście kwoty wolnej spadnie wysokość należnego podatku, co w praktyce obniży składkę zdrowotną. Dochody takiej osoby wzrosną z mniej więcej 693 zł do 739 zł, czyli o 46 zł miesięcznie - twierdzi Wojciechowski.

Z kolei ok. 21 mln podatników nie odczuje większej zmiany (choć to, co chce zrobić PiS, to dla nich kolejne zamrożenie kwoty wolnej, a więc faktycznie podniesienie podatków). Prawo do kwoty wolnej straci ok. 650 tys. najwięcej zarabiających podatników.

Skąd takie tempo?

Podnieść kwotę wolną w interesie najuboższych nakazywał zrobić, i to od listopada tego roku, wyrok Trybunału Konstytucyjnego z ubiegłego roku. Zapadł on trzy dni po wygranych przez PiS wyborach.

Kwota wolna powinna wynosić tyle, ile wynosi minimum egzystencji (czyli 6,6 tys. zł). TK dopuścił jednak, że podwyżka może nie być dla wszystkich i nie wszyscy muszą mieć kwotę wolną od podatku.

Z tego punktu widzenia propozycja Morawieckiego załatwia problem z wyrokiem Trybunału. Sprawa ma jednak drugą warstwę - polityczną. PiS w ostatnich tygodniach był ostro punktowany przez opozycję w tej sprawie.

Przecież jeszcze w trakcie debaty prezydenckiej w maju 2015 r. obecny prezydent Andrzej Duda mówił, że złoży projekt ustawy podnoszącej kwotę wolną do co najmniej 8 tys. zł (a późnej miałaby ona być podwyższana). PiS w kampanii wyborczej również opowiadał o jej bezzwłocznym podniesieniu. Jeszcze premier Beata Szydło mówiła, że nastąpi to w ciągu pierwszych 100 dni rządów. A później Duda, owszem, złożył projekt ustawy, ale PiS nie chciał go uchwalić.

Przeraziły go koszty 15,5 mld zł. Partia zaczęła szukać wyjścia z sytuacji. Podwyżka kwoty wolnej miała się znaleźć w pakiecie tzw. jednolitego podatku. Tyle że ta koncepcja jest ciągle w powijakach, ma być przedstawiona pod koniec roku.

źródło: wyborcza.biz

aktualizacja (RP)