Nowy kodeks zrewolucjonizuje prawo pracy. OPZZ: "Jesteśmy krytyczni"

4 października 2017 wróć do listy aktualności »

Rząd szykuje nam istotne zmiany w Kodeksie Pracy. Bierze się nie tylko za wynagrodzenia, ale i urlopy. Wiceminister Marcin Zieleniecki zdradził część rozwiązań proponowanych przez Komisję Kodyfikacyjną Prawa Pracy. Nie wszystkie będą na rękę pracownikom.

Komisja Kodyfikacyjna Prawa Pracy już rok pracuje nad nowym kodeksem. Na dokończenie prac ma jeszcze pół roku – o czym więcej pisaliśmy w money.pl. Ale już na tym etapie Marcin Zieleniecki, wiceminister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, zdradza "Dziennikowi Gazecie Prawnej" pewne rozwiązania, które szykuje dla polskich pracowników.

Jak pisaliśmy w money.pl, wiceminister zapewnia, że rewolucyjne zmiany dla rynku posłużą naprawie prawa pracy. Niektóre propozycje Komisji Kodyfikacyjnej wzbudzają jednak spore wątpliwości.

Wśród przygotowywanych zmian są chociażby te dotyczące urlopów. Wskazany w kodeksie pracy 26-dniowy urlop będzie, jak przyznał w rozmowie z DGP wiceminister Zieleniecki, mógł zostać skrócony np. do 20 dni albo wydłużony choćby do 30, jeśli szef i załoga tak ustanowią.

Męcina: kodeks pracy wymaga zmian

- Trochę zaskakujące są dla nas propozycje przedstawiane przez wiceministra Zielenieckiego. Krytycznie do nich podchodzimy ponieważ w tym kształcie nie są one korzystne dla pracowników – przyznaje w rozmowie z money.pl Piotr Szumlewicz, ekspert i doradca OPZZ. - Jako OPZZ mamy konkretne propozycje w kwestii urlopów. Postulujemy ich wydłużenie do 32 dni. Pracodawcy w odpowiedzi oczywiście chcą ich skrócenia. Rządowa propozycja, wymagająca od pracownika negocjacji dni wolnych z pracodawcą, stawia go w słabszej pozycji.

Dlaczego? Jak tłumaczy Szumlewicz można się spodziewać, że w praktyce urlopy będą skracane, a nie wydłużane. Jeśli chcemy uelastyczniać długość urlopu, to długość 26 dni, jak obecnie stanowi Kodeks Pracy, czy proponowanych przez nas 32 dni, powinno się traktować jako podstawową, minimalną - zaznaczył.

Innego zdania jest ekspertka Pracodawców RP. - Wbrew słowom wiceministra o skróceniu wymiaru urlopu w układach zbiorowych mowy nie będzie. Jeśli w Kodeksie Pracy pozostanie zapis o 26 dniach, to niewiele się dla pracownika zmieni poza pracownikami podejmującymi dopiero zatrudnienie.

- Główną zmianą proponowaną przez Komisję Kodyfikacyjną Prawa Pracy jest jeden wymiar urlopu dla wszystkich. Kluczowe będzie więc ustalenie wyjściowej, przysługującej pracownikowi liczby dni. Wówczas ewentualne wydłużenie urlopu będzie wynikało z ustaleń układu zbiorowego – dodaje ekspertka Pracodawców RP.

Koniec z zaległym urlopem?

Pełen przysługujący nam wymiar urlopu w myśl propozycji resortu będzie trzeba wykorzystać w danym roku.

- Co do zasady, tego typu regulacja ma uzasadnienie. Ogranicza bowiem powstawanie kominów urlopowych i ukróca patologiczne przesuwanie przysługujących dni wolnych nawet o dwa lata. Odpowiedzialność za ten stan oczywiście leży po obu stronach, tak pracodawców jak i pracowników. Zmiany są więc potrzebne. Być może wystarczy powrót do poprzednio proponowanych rozwiązań ograniczających czas wybrania urlopu do końca pierwszego kwartału następnego roku – wyjaśnia prof. Jacek Męcina z Uniwersytetu Warszawskiego, ekspert Konfederacji Lewiatan.

Tego typu rozwiązanie może jednak prowadzić do sytuacji, w których pracodawca nie przyzna urlopu w danym czasie, a będzie "wypychał" pracownika np. pod koniec roku. - Firma to poniekąd dobro wspólne i pracownik też musi brać pod uwagę organizację pracy zakładu. Decentralizacja decyzji o czasie pracy wychodzi naprzeciw realiom i daje możliwość umówienia się pracodawcy z pracownikami, co do długości urlopu. Takie rozwiązanie ma swoje zalety – podkreśla w rozmowie z money.pl prof. Męcina.

Zdaniem OPZZ, bardziej kluczowe jest, aby pracownik miał większą możliwość decydowania o czasie swojego urlopu. - To bardziej istotne niż kwestia przenoszenia urlopu na następny rok. Są firmy, w których pracownik ma szczegółowo wyznaczony czas na urlop i żadnego pola manewru - komentuje Szumlewicz.

- Proponowane rozwiązania mają na celu zobligować pracodawcę do wywiązania się z obowiązku przyznania urlopu, a pracownikowi uniemożliwić jego "chomikowanie". Za zgodą pracownika będzie jednak można przenieść część dni na kolejny rok – tłumaczy intencje Komisji przedstawicielka Pracodawców RP.

Na urlopie nie dorobisz

Jak pisaliśmy w money.pl, nowy Kodeks Pracy nie będzie również dopuszczał pracy w czasie urlopu dla innej firmy lub na podstawie innej umowy. Pracownik ma podczas urlopu tylko wypoczywać.

Kwestia ograniczenia prawem możliwości pracy podczas urlopu, to zdaniem eksperta Konfederacji Lewiatan mrzonka. – Jestem sceptyczny wobec tej propozycji – zaznacza prof. Męcina. - W jaki sposób można kontrolować człowieka w jego czasie wolnym? To dość karkołomne rozwiązanie.

Również OPZZ ma wątpliwości. - Kwestia ograniczenia prawem możliwości pracy u innego pracodawcy lub w oparciu o inną umowę jest sprawą delikatną i wymaga przemyślenia. Są zawody, w których zobligowanie pracownika do odpoczynku jest ważne. W przypadku zawodów takich jak: lekarz czy pilot, taki zapis może byłby użyteczny. Ale nie wyobrażam sobie, aby Państwowa Inspekcja Pracy karała np. dziennikarza, który dorabia podczas urlopu pracą na innej umowie – zaznacza Piotr Szumlewicz.

Ograniczą premie uznaniowe

Drugą najbardziej interesującą pracowników kwestią są wynagrodzenia. Tu również resort pracy szykuje zmiany. Nowością będzie ograniczenie uznaniowych składników pensji. Nowy Kodeks Pracy będzie ustalał procentowy udział tych części wynagrodzenia, których wysokość zależy od decyzji przełożonego – podaje "DGP". - Chodzi o to, aby ograniczyć patologie i zagwarantować pracownikom stabilne płace – mówi dziennikowi Marcin Zieleniecki.

- Dziś mamy różne składniki wchodzące w skład wynagrodzenia. Proponowane rozwiązania mają ograniczyć te jej elementy, które zależne są od subiektywnej opinii pracodawcy. Nie oznacza to, że duża część pensji nie będzie mogła być uzależniona od np. wyniku, tak jak to funkcjonuje w systemie prowizyjnym – tłumaczy prof. Męcina. – Wciąż pozostanie swoboda względem premiowania np. za wypracowany obrót czy znajomość języka – czyli elementy, na które ma wpływ pracownik. Chodzi o to, by o wysokości pensji nie decydowało "widzimisię" pracodawcy. Podstawą wysokości wynagrodzenia ma być praca – dodaje

Z drugiej strony, czy to spowoduje ograniczania w nagradzaniu pracowników? - Zmiany dotyczące procentowego ograniczenia uznaniowych premii mają dość spore widełki. Suwak da wystarczająco duże możliwości motywowania pracownika premią, ale ukróci patologię. Ważne jest to, że uznaniowości nie będzie można już podważyć sądownie – zaznacza Monika Gładoch.

Jak przekonywał wiceminister na łamach DGP, ma być to dopełnienie dla pozostałych rozwiązań, ograniczających tzw. umowy śmieciowe, wprowadzające minimalną stawką godzinową czy oskładkowaniem zleceń co najmniej od kwoty minimalnej płacy.

źródło: money.pl

aktualizacja (RP)