Państwowa Inspekcja Pracy śledzi z uwagą tzw. czarne listy pracodawców, tworzone spontanicznie przez internautów.Jak je wykorzystuje i czy są przydatne, mówią: rzeczniczka PIP - Danuta Rutkowska i Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Zaleganie z wypłatą przez kilka miesięcy, zatrudnianie bez zezwolenia cudzoziemców, nieprzestrzeganie przepisów BHP - to tylko przykłady skarg na pracodawców, które pojawiają się na portalach społecznościowych.
PIP bardzo dokładnie sprawdza wpisy
- Mimo, że są anonimowe, nie są ignorowane, mówi Danuta Rutkowska. Gdy się pojawiły, od razu stały się przedmiotem naszego zainteresowania. – Bardzo starannie je sprawdzamy – podkreśla.
Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców nie ma nic przeciwko takim działaniom. Jak zaznacza, takie wpisy mogą odkrywać bardzo istotną rolę – tak jak w przypadku forów, dotyczących branży budowlanej.
Pracodawcy przestrzegają: trzeba uważać na wiarygodność wpisów
Jednocześnie dodaje, że wiarygodność przynajmniej części wpisów jest niewielka. – To mogą być wpisy z zemsty lub złośliwości z powodu nie spełnienia wygórowanych żądań pracowników – mówi.
Jak dodaje, w przypadku jeśli okaże się, że pracodawca działa zgodnie z prawem, to przedsiębiorca może wystąpić na drogę prawną w stosunku do autora takiego wpisu.
Kara za łamanie praw pracowniczych to maksymalnie 2 tys. zł (!?), a dla recydywistów - 5 tys. zł.
źródło: wnp.pl
aktualizacja (RP) 16.02.2015