Co piąta osoba korzystająca z infolinii ZUS chciała w ubiegłym rozmawiać na temat rent i emerytur. W sumie z tej formy kontaktu z ubezpieczycielem skorzystało w ubiegłym roku ok. 2,6 mln osób. Nie wiadomo jednak, ile zapłaciły one za te połączenia. Takich informacji bowiem nikt nie posiada. ZUS zaś się chwali, że w grudniu 2014 r. średni czas rozmowy wynosił 3 minuty i 47 sekund, natomiast średni czas oczekiwania 2 minuty i 38 sekund.
Tyle statystyka. Niestety, nie wychwytuje ona każdego przypadku. Tymczasem zdarza się, że dana osoba, aby otrzymać informację, musi spędzić przy telefonie około pół godziny. Inni rezygnują, gdyż nie mogą doczekać się połączenia. Wpływ na to mają rosnąca lawinowo liczba osób korzystających z tej formy kontaktu z ZUS, a także wciąż zmieniające się przepisy.
Rozmowy powinny być bezpłatne
- Ludzie dzwonią do ZUS bo muszą - stwierdza Marian Strudziński z Radomia, emeryt, który zapoczątkował ogólnopolską akcję przeciwko ZUS. - Niestety na koniec przychodzi wysoki rachunek za telefon - dodaje.
A to wszystko za sprawą gwiazdki przy numerze telefonów infolinii. Przy czym informacja, że "opłata za połączenie zgodna z planem taryfikacyjnym danego operatora" znajduje się na dole komunikatu o usługach Centrum Obsługi Telefonicznej ZUS. W efekcie nie wszyscy ją zauważają. Co więcej, okazuje się, że nawet członkowie Rady Nadzorczej ZUS byli przekonani, że infolinia jest bezpłatna.
- Nigdy nas nie poinformowano, że osoby korzystające z infolinii muszą za to płacić z własnej kieszeni. Przedstawiano nam wyłącznie informacje o zachowaniu przez pracowników najwyższych standardów oraz o milionach osób korzystających z COT. Można było odnieść wrażenie, że infolinia jest finansowana ze środków, które ZUS ma na swoją działalność. A te są przecież niemałe - zauważa Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ, członek Rady Nadzorczej ZUS.
Partnerzy społeczni nie mają wątpliwości, że wprowadzenie bezpłatnej infolinii powinno być pierwszym zadaniem nowego prezesa ZUS.
- Nowy szef powinien obowiązkowo doprowadzić do wynegocjowania umów z operatorami, żeby nie było tak kompromitującej dla państwa sytuacji, że za informację o zmianach w prawie płaci ubezpieczony. Trudno sobie wyobrazić, żeby osoby starsze i biedne musiały płacić za rozmowy telefoniczne z pracownikami zakładu - stwierdza prof. Jan Klimek, przewodniczący zespołu problemowego ds. ubezpieczeń społecznych komisji trójstronnej. - I dlatego na pierwszym spotkaniu naszego zespołu będę się chciał zająć tą sprawą - dodaje.
Także w ocenie pracodawców niedopuszczalne jest zachowanie obecnego modelu komunikowania się ubezpieczonych i płatników z zakładem. - Dostęp do informacji publicznej musi być bezpłatny. I to bez względu na formę - tłumaczy Jeremi Mordasewicz, ekspert ubezpieczeniowy Konfederacji Lewiatan, członek Rady Nadzorczej ZUS. - Nie może być tak, że osoby pragnące sprawdzić, czy mają prawo do świadczenia, muszą ponosić dodatkowe koszty związane z uzyskaniem informacji. Tym bardziej że przepisy w Polsce zmieniają się co kilka miesięcy - dodaje.
źródło: OPZZ
aktualizacja (RP) 20.03.2015