We wtorek w Strasburgu Komisja przeprowadziła wstępną debatę na temat pakietu dotyczącego tzw. mobilności pracowników w UE, a także rynku wewnętrznego. Komisarz UE ds. zatrudnienia i spraw socjalnych Marianne Thyssen zapowiedziała, że do końca roku KE zbada, czy konieczna jest zmiana dyrektywy o tzw. pracownikach delegowanych, którzy w ramach umowy o pracę wyjeżdżają tymczasowo za granicę, aby tam pracować nadal dla swojego pracodawcy.
- Możliwe, że dokonamy rewizji dyrektywy o pracownikach delegowanych, aby zakotwiczyć w niej zasadę: "równa płaca za taką samą pracę w tym samym miejscu" - powiedziała komisarz.
Według danych KE około 11 mln obywateli UE pracuje w innym kraju członkowskim, z tego około 1,3 mln to pracownicy delegowani. Najwięcej pracowników delegowanych pochodzi z Polski; według KE nasz kraj wysyła do innych krajów Unii ok. 250 tys. osób. Polskie dane pokazują jeszcze większe liczby. Według danych Inicjatywy Mobilności Pracy Polacy "obsadzali" w 2014 r. aż 430 tys. etatów w Unii, głównie w Niemczech i Francji. Skąd rozbieżność? Czasami jedna osoba pracowała w ciągu roku na dwóch lub trzech różnych etatach.
Firmy protestują
Zdaniem polskiego biznesu zapowiedzi zmian w przepisach drastycznie uderzą w polskie firmy.
- Koncepcja równej płacy za taką samą pracę jest celem, do którego Unia powinna dążyć. Jednak instrumentalne wykorzystanie tej idei jako narzędzia do wyrzucenia polskich firm z rynku europejskiego byłoby barbarzyństwem - mówi "Wyborczej" Stefan Schwarz, prezes Inicjatywy Mobilności Pracy. - Oznaczałoby bowiem w praktyce, że Komisja Europejska, zamiast dążyć do zrównania poziomu zarobków wszystkich Europejczyków, wyrzuci z bogatszych państw pracowników, którzy zarabiają mniej, ponieważ pochodzą z biedniejszych państw.
Zdaniem polskich przedsiębiorców byłoby to łamanie swobody przepływu usług, co jest jednym z fundamentów Unii. Co więcej, polski biznes ocenia, że w przypadku pełnego zrównania np. wynagrodzeń z miejscowymi polskie firmy byłyby w... znacznie gorszej sytuacji.
- Prawo zobowiązuje polskie firmy do opłacania dodatkowych kosztów związanych z delegowaniem pracowników, w tym transportu, zakwaterowania, wyżywienia i innych. Tego obciążenia nie mają lokalni usługodawcy. W efekcie polskie firmy nie będą miały szans konkurować z tymi miejscowymi - ocenia prezes Schwarz. - Zatem wprowadzenie zapowiadanej zasady równej płacy nie doprowadzi do podniesienia ochrony socjalnej pracowników delegowanych, ale do wyeliminowania tych pracowników i ich pracodawców z rynków państw bogatszych.
Mobilni pracownicy
Komisarz Thyssen ma zupełnie inną wizję zmian i ich celu. - Chcemy pogłębienia wspólnego rynku i ułatwienia mobilności pracowników - podkreśliła Thyssen. - Ale chcemy zorganizować to w uczciwy sposób. Wspólny rynek nie może być światem pozbawionym reguł.
Z unijną komisarz zgadzają się związkowcy.
- Pomysł Komisji Europejskiej oceniam bardzo pozytywnie - to realizacja kluczowej idei całej UE, jaką jest równość i solidarność wszystkich krajów Wspólnoty - mówi Piotr Szumlewicz z OPZZ. Nie ma żadnych powodów, aby migranci zarobkowi byli dyskryminowani płacowo. Przyzwalanie na niższe płace dla migrantów w krajach najbardziej rozwiniętych to równanie w dół i osłabianie pozycji świata pracy w całej gospodarce.
Polacy delegowani za granicę pracują z reguły w kilku branżach: transporcie, usługach montażowych i opiekuńczych. Według danych z ZUS za 2013 r. najwięcej osób wyjechało do pracy delegowanej z Małopolski, Opolszczyzny, Pomorza oraz Górnego Śląska.
źródło: wyborcza.biz
aktualizacja (RP) 09.10.2015