Za ustawą w piątek zagłosowało 226 posłów z PiS, WiS i posłów niezrzeszonych. Cała opozycja była przeciw. Teraz ustawa powędruje do Senatu, a następnie na biurko prezydenta.
Na czym ma polegać zmiana? Obecnie osoby, które brutto rocznie zarabiają 30-krotność (lub więcej) prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce na dany rok, nie płacą już od nadwyżki ponad ten próg składek ZUS. Takie reguły, obowiązujące od 18 lat, miały uchronić ZUS przed wypłatą bardzo wysokich emerytur w przyszłości i pogłębianiem nierówności społecznych.
Teraz ten argument już do rządu nie przemawia tak mocno jak wizja dorzucenia dodatkowych miliardów do budżetu już teraz. W opinii rządu górne ograniczenie dla najlepiej zarabiających „ogranicza ich wkład w życie wspólnoty”. Słowem - powinni mocniej zrzucać się na dzisiejszych emerytów.
W procesie redystrybucji dochodów osoby silniejsze, o wyższych dochodach, którym powiodło się w życiu, wspierają osoby słabsze, narażone na wykluczenie społeczne, samotne, dotknięte przez los. Pozwala to zachować spójność społeczną, wyrównać szanse i rozładować napięcia, jakie tworzy gospodarka rynkowa
- czytamy w uzasadnieniu projektu.
Rzeczony limit, zgodnie z wolą rządu, zostanie więc zniesiony. To oznacza, że niezależnie od wysokości wynagrodzenia, zawsze od całości tej kwoty będą odprowadzane składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe. W 2017 roku tym progiem, ponad którym składki do ZUS już nie są odprowadzane, jest kwota 127 890 zł rocznie.
Jak wynika z szacunków Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, zmiana będzie dotyczyć ok. 350 tys. osób, a do budżetu popłynie już w przyszłym roku dodatkowe 5 mld zł.
Jeszcze kilka dni temu nieoficjalnie mówiło się, że PiS wycofa się z tej propozycji po krytyce ze strony przedsiębiorców. Tak się jednak nie stało.
W czwartek wspólne stanowisko w sprawie zniesienia limitu wydali: Pracodawcy RP, Konfederacja Lewiatan, Związek Pracodawców Business Centre Club, Forum Związków Zawodowych oraz NSZZ „Solidarność”. Apelowali w nim do rządu o wycofanie projektu i „umożliwienie przeprowadzenia rzetelnej dyskusji”. Organizacje wysuwają bardzo poważne oskarżenia. Chodzi m.in. o to, że rząd nie skonsultował tak istotnej zmiany na forum Rady Dialogu Społecznego.
W dniu 31 października 2017 r. projekt ustawy został skierowany do Sejmu RP, a w dniu 9 listopada 2017 r. odbyło się jego pierwsze czytanie. Tempo i sposób procedowania projektu podważa, w naszej ocenie, podstawowe zasady zaufania do państwa prawa i jego instytucji
- czytamy w stanowisku.
Wątpliwości budzi też krótkie vacatio legis. W opinii organizacji, proponowany termin wejścia w życie nowych rozwiązań to 1 stycznia 2018 r., jest sprzeczny z art. 2 Konstytucji RP (naruszenie zasady prawidłowej legislacji).
Biorąc pod uwagę, że poważne przedsiębiorstwa przygotowały już plany finansowe na przyszły rok, taki tryb wdrożenia ustawy byłby wyrazem nieliczenia się z inwestorami i dowodem nieprzewidywalności polityki gospodarczej. Rezultatem byłoby zwiększenie ryzyka i zmniejszenie atrakcyjności inwestowania w naszym kraju
- dodają pracodawcy.
Organizacje zwracają też uwagę, że projektowana zmiana, choć krótkofalowo zmniejszy deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, to w przyszłości pogłębi nierównowagę dochodów i wydatków FUS.
Wcześniej pojawiały się też argumenty dotyczące tego, iż zmiany wpłyną na wzrost kosztów zatrudnienia specjalistów, spadek ich zarobków netto, a także ich „ucieczkę” w samozatrudnienie lub za granicę.
źródło: gazeta.pl
aktualizacja (RP)