Henryka Bochniarz, prezydent Konfederacji Lewiatan i zarazem wiceprzewodnicząca Rady Dialogu Społecznego nie ukrywa, że – po kiepskich doświadczeniach związanych z Komisją Trójstronną - wiązała duże z nadzieje z RDS Z biegiem czasu jednak wiara w ziszczenie się tych nadziei jest coraz słabsza.
- Mam wrażenie, iż wracamy do złych wzorców poprzedniczki. Dialog staje się coraz bardziej formalny, a relacje coraz mniej partnerskie. Z samych dyskusji niewiele zresztą wynika. To widać też zresztą po uczestnictwie strony rządowej. Zaczyna się to samo, co było w komisji trójstronnej – przysyłanie „piątego garnituru”, który nie ma możliwości podjęcia żadnych decyzji i rozchodzimy się z tym, z czym przyszliśmy – mówi Henryka Bochniarz. Prezydent Lewiatana ma zresztą zastrzeżenia nie tylko wobec postawy strony rządowej.
- Strona związkowa nie zgodziła się na zawieszanie prawa do strajków, one są naturalną częścią demokracji – odpowiada na to Henryk Nakonieczny, członek Prezydium Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność“. Oceniając pracę RDS podkreśla, że o ile w przypadku rządowych projektów i propozycji najczęściej udaje się zawszeć wspólne stanowisko, to w najistotniejszych sprawach (wzrostu wynagrodzeń, waloryzacji rent i emerytur, stanowiska wobec założeń budżetowych czy wobec samego budżetu) partnerom społecznym ani razu nie udało się na zająć wspólnego stanowiska.
- Czyli partnerzy społeczni nie porozumieli się, nie byli w stanie się dogadać, ale to nie umniejsza krytycznej oceny strony rządowej, jeśli idzie o prowadzenie dialogu społecznego – mówi Nakonieczny (choć docenia również zmiany, jakie wprowadziła nowelizacja przepisów m.in. pozbawienie strony rządowej prawa weta, czy przeniesienie prawa do samodzielnego stawiania veta z organizacji na rzecz stron).
Krytykę RDS-u tonuje Bohdan Paszkowski, wojewoda podlaski. Jak stwierdza, uczestnicy dialogu wchodzą w okres „konfrontacji oczekiwań, które mieli z możliwościami, które są” i stąd widoczna w ich wypowiedziach frustracja. Radzi zarazem, by nie traktować dialogu na forum RDS-u w kategoriach zero-jedynkowo tzn. nie stać na stanowisku, że jeśli zgłoszone przez którąś ze stron wnioski nie zostaną przyjęte w całości, to automatycznie oznacza to porażkę.
- Tymczasem to, że sama taka płaszczyzna debaty w ogóle istnieje, to już stanowi wartość dodaną. Poza tym rady nie są jedyny formą prowadzenia dialogu społecznego, on odbywa się w wielu miejscach - zaznacza Bohdan Paszkowski.
Na tle wszystkich zastrzeżeń i zarzutów kierowanych pod adresem Rady Dialogu Społecznego zdecydowanie lepiej oceniana jest działalność jej odpowiedniczek w regionie, czyli Wojewódzkich Rad Dialogu Społecznego. Skąd ta różnica? Waldemar Pędziński, wiceprzewodniczący WRDS-u w Białymstoku przekonuje, że o sukcesie funkcjonowania tego gremium przesądza trafny dobór członków Rady.
- Umiejętnie dobieramy osoby do prowadzenia problemu, który poruszamy – wyjaśnia Pędziński.
- To dobrze, ze WRDS funkcjonuje przy samorządzie. Myślę, że to dobre miejsce do dyskusji o problemach regionu – mówi Leszczyński.
- Na szczeblu wojewódzkim dialog jest bardziej autentyczny – zgadza się z tą diagnozą Henryka Bochniarz.
- Uczestniczą w nim wszystkie strony dialogu społecznego, także strona samorządowa jako czwarta strona tej dyskusji. I to jest bardzo cenne. Nie było sytuacji, żebyśmy przestali rozmawiać, choć nieraz zderzają się sprzeczne interesy i oczekiwania – zwraca uwagę Artur Chojecki, wojewoda warmińsko-mazurski i jednocześnie przewodniczący WRDS w tym województwie. Podkreśla jednak, że działalność WRDS ma często charakter reaktywny.
– Reagujemy na sygnały, konflikty, a mniej mamy wolę kreowania jakiejś polityki – stwierdza Chojecki.
Jak poprawić jakość dialogu społecznego w Polsce? Ewa Bujwid-Kurek, kierownik Katedry Współczesnych Transformacji Politycznych w Instytucie Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego zwraca uwagę, że aby dialog społeczny był efektywny, jego uczestnicy muszą jasno wyartykułować swoje cele, umieć zapanować nad emocjami, a także zachować spokój, tolerancję i wzajemny szacunek w toku dyskusji. Rzecz jasna muszą jeszcze wykazać się faktycznie wolą wzięcia udziału w dyskusji. To tyle teorii.
W praktyce uczestnicy dialogu na forum RDS wskazują też inne, bardziej praktyczne kwestie, które komplikują prowadzenie dialogu. Henryk Nakonieczny zwraca uwagę na brak finansowej równości stron, podkreślając, że składki członków organizacji związkowych są opodatkowane, a składki członków organizacji pracodawców zwolnione. Wytyka również, że w polskim prawodawstwie nie ma żadnych konsekwencji za uchylanie się bądź łamanie zasad dialogu. Zarówno związkowcy, jak i pracodawcy mają też świadomość, że problemem dla RDS-u może być reprezentatywność uczestniczących w jej pracach organizacji. Henryka Bochniarz przypomina, że była za tym, żeby zdecydowanie podwyższyć kryteria reprezentatywności dla stron dialogu tak, aby ci, którzy wchodzą do RDS rzeczywiście byli w stanie tę rolę pełnić. Tak się jednak nie stało, co – zdaniem wiceprzewodniczącej Rady – może prowadzić do jej marginalizacji.
- Boję się, że Rada będzie tak uwikłana w wewnętrzne konflikty, że wspólnie nie będziemy niczego w stanie podjąć – mówi Henryka Bochniarz.
Obawy te podziela Henryk Nakonieczny. Przypomina, że w przypadku pracodawców model reprezentatywności został przyjęty jeszcze w 1993 r. Dostrzega też jednak inne kwestie aniżeli tylko trwanie tej prowizorki.
- Musimy badać naszą reprezentatywność nie tylko ilością, ale też jakością i w jakich obszarach. Można być reprezentatywnym, reprezentując jeden zawód – nauczycieli jest ponad 500 tysięcy i to już wystarczy. Ale nie reprezentuje się nikogo więcej poza środowiskiem nauczycielskim, a chyba trzeba spełnić więcej warunków, by być reprezentatywnym – stwierdza Nakonieczny.
Tekst powstał na bazie panelu „Rola Dialogu Społecznego w
kształtowaniu rzeczywistości społeczno-gospodarczej województw Polski
Wschodniej”, który odbył się w trakcie Wschodniego Kongresu
Gospodarczego 2018