Chude czasy dla miłośników masła. Zdrożało w rok o ponad 100 proc. Co się dzieje?
22 lipca 2017
wróć do listy informacji »
W ciągu ostatnich 2 miesięcy na europejskim rynku
hurtowym ceny masła poszły w górę o 40 proc. Przez rok -
o ponad 100 proc. A to wcale nie koniec podwyżek.
- Jest praktycznie pewne, że ceny detaliczne masła
w najbliższych tygodniach poszybują w górę, a niewykluczone,
że w niektórych krajach zabraknie masła na Święta Bożego
Narodzenia - prognozuje Marcin Lipka, główny analityk
Cinkciarz.pl.
Na rynku towarowym Eurex tona masła kosztuje obecnie
ok. 6,3 tys. euro. Jeszcze na początku maja br. jego cena
oscylowała wokół 4,5 tys. euro, a rok temu wynosiła 3 tys. euro.
Przeliczając te 6,3 tys. euro za tonę masła na złote okazuje
się, że kostka 200 g kosztuje ok. 5,30 zł. A to kwota, jak
przypomina Lipka, bez podatku, marży detalicznej czy kosztów
transportu.
Co więcej, choć Polacy już zdążyli zauważyć wzrost cen
masła w sklepach - przez ostatni rok łącznie o ponad 30
proc. (dane GUS) - analityk Cinkciarz.pl ostrzega, że to nie
koniec podwyżek, i że wzrostów cen na europejskim rynku
z ostatnich dwóch miesięcy jeszcze jako konsumenci nie
odczuliśmy mocno (inna sprawa, że w Polsce na rynku
hurtowym, z racji mniejszej dynamiki, skala podwyżek
w ostatnich 2 miesiącach wyniosła nie 40 proc., a 20 proc.).
Na przykład w Niemczech rok do roku masło w sklepach
podrożało już o blisko 60 proc.
Lipka nie pozostawia jednak wątpliwości. - Biorąc pod
uwagę historyczne zależności z ostatniej dekady, notowania
rynkowe w Polsce i w Europie Zachodniej były bardzo do siebie
zbliżone. Można być praktycznie pewnym, że ceny sklepowe
tego popularnego tłuszczu w najbliższych tygodniach wzrosną
przynajmniej o kolejne 20-30 proc., dostosowując się do
trendów na europejskim rynku hurtowym – uważa analityk.
Dlaczego masło drożeje?
Jeszcze pod koniec roku, gdy trwała pierwsza fala wzrostów
cen masła na rynku hurtowym, padały sugestie, że to efekt
działań spekulantów. Jak pisze jednak Lipka, coraz droższe
masło jest pochodną fundamentalnych przetasowań
w faktycznym popycie i podaży na ten produkt.
Jak wskazywał kilka dni temu „Financial Times”, z jednej
strony rośnie zapotrzebowanie na masła – to m.in. efekt
odwrotu konsumentów od margaryn i innych „smarowideł”
czy boomu, np. w Wielkiej Brytanii, na domowe wypieki.
Z drugiej strony – na skutek rosyjskiego embarga czy
liberalizacji przez Unię rynku mleczarskiego, która
spowodowała znaczące obniżki cen, spadła produkcja mleka.
A tę ciężko z dnia na dzień „podkręcić” – „Financial Times”
pisze m.in. o małej liczbie młodych krów w Europie. Na to
nałożyła się też niesprzyjająca pogoda w Australii i Nowej
Zelandii. Poza tym, cały czas wysoki jest eksport masła poza
Europę, m.in. do Chin.
Tydzień temu brytyjski gigant mleczarski, spółka Arla,
ostrzegała w BBC, że na święta Bożego Narodzenia masło
może być na sklepowych półkach towarem deficytowym.
aktualizacja (RP)