Producenci wszelkich napojów dla sportowców, napojów energetycznych oraz mlecznych napojów fermentowanych już dostosowują się do faktu wejścia w życie 6 kwietnia nowego podatku. To część polityki wymierzonej w zjawisko otyłości. Podatek ma zmusić producentów, aby oszczędnie szafowali dodatkiem cukru w społeczeństwie, gdzie 1/3 obywateli ma problem z otyłością.
Rząd Teresy May można krytykować, bo oczekiwane dochody z podatku
będą znacznie mniejsze od zakładanych, ale w dużej mierze wynika to z
tego, że producenci żywności gorączkowo zmieniają receptury swoich
produktów. Skutek został zatem już osiągnięty. Gdyby nie to, 18-24
pensów od każdego litra napoju trafiłoby do Skarbu Państwa.
Oczywiście nie spodobało się to ani producentom ani handlowcom.
Rządy są jednak coraz bardziej zdeterminowane, aby zmusić producentów do
zarabiania pieniędzy bez dodawania cukru (i uzyskać przy tym pewien
efekt w sondażach). Dla rządu Wielkiej Brytanii nie jest przy tym
specjalnie ważne, czy podatek przyniesie – początkowo wyliczane 500 mln
funtów wpływów czy niespełna 300 mln euro – jak to się wylicza teraz.
Pomimo pewnych wahań rząd wybrał kierunek zwalczania otyłości.
aktualizacja (RP)